środa, 28 października 2015

Pięć

        Brunetka wstała więc z łóżka, przeciągając się z cichym mruknięciem.

    -  Szybko zaczynają mnie boleć plecy, dlatego nie potrafię nigdy wysiedzieć w miejscu  -  przyznała ze skruszonym uśmiechem. Mea uznała, że jej współlokatorka próbuje przekazać więcej o sobie, za co była dziewczynie wdzięczna. Niebieskooka naprawdę nie potrafiła zawierać znajomości.

        Wyszły z pokoju spotykając na dość długim, jednak wąskim korytarzu, tyle osób, że ledwo dały radę przejść do pokoju wspólnego. Nie wiedziały, gdzie znajduje się stołówka, podążały jednak za tłumem, który wręcz pędził w jednym kierunku. Okazało się, że do jadalni skręca się na lewo od głównego korytarza. Po drodze Mea zauważyła takie miejsca jak basen znajdujący się za przeszkloną ścianą, czy wyjście na dwór, na którym znajdował się kort tenisowy, boisko i duże połacie trawy.

        Dziewczyna nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Tyle udogodnień za to, że nosi poroże na głowie?! 

        Naprawdę wiele jeszcze musiała się dowiedzieć na temat zmiennokształtności. Miała nadzieję, że zajęcia w tej szkole jakoś przygotują ją do życia w społeczeństwie i nie będzie musiała się więcej ukrywać. Zawsze chciała mieć normalnych znajomych i pokazywać się publicznie bez dziwnych kapeluszy. Ludzie brali ją za hipstera, a do takich niewielu się odezwie, prawda?
    -  Jesteś stąd?  -  Mea drgnęła, wyrwana z własnych myśli pytaniem swojej współlokatorki.  -  W sensie z Francji?  -  Dodała niższa z dziewczyn, czekając z widocznym na twarzy zaciekawieniem na odpowiedź. Długowłosa skinęła krótko w odpowiedzi.
    -  A ty?  -  Zapytała w nadziei, że dobrze postępuje. Gdyby wcześniej miała szansę na poznanie kogoś, kto chciałby utrzymać znajomość z nią... Cóż, życie w tej chwili z pewnością byłoby łatwiejsze.
    -  Też, chociaż słyszałam, że jest tu wielu obcokrajowców.  -  Głos Vanessy podskoczył o oktawę, gdy zbyt zajęta rozmową z Meą wpadła na śpieszącego się chłopaka o azjatyckim typie urody, który obrzucił ją urażonym spojrzeniem, nim na oczach dziewczyn po prostu skurczył się do rozmiarów lisa i pognał w tej formie dalej korytarzem. Mea i Vanessa przystanęły na chwilę.
    -  Wow. Jeśli to ma tak wyglądać, to chcę się nauczyć przemieniać już teraz!  -  Pisnęła podekscytowana, nim pociągnęła osłupiałą niebieskooką dalej w stronę stołówki. Szatynka w tym czasie zastanawiała się gorączkowo, co stało się z ubraniami zmiennokształtnego.
        Dojście na miejsce zajęło im kilka minut. Wyższa z dziewczyn była naprawdę pod wrażeniem rozmiarów tego budynku. Razem z Vani rozejrzały się po zapełnionym stolikami pełnymi jedzących ludzi pomieszczeniu, by znaleźć bufet. Blat pokryty potrawami znajdował się zaraz po ich lewej. Za ladą stały uprzejmie wyglądające kobiety w czepkach, nakładające uczniom dodatkowe porcje niektórych potraw. 
        Brunetka westchnęła na widok tych wszystkich, jak to chwilę później określiła, "pyszności". Mea zaśmiała się jedynie.Współlokatorka Mei rzuciła jej dziwne spojrzenie.Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że ktoś woła jej imię. Była trochę zaskoczona, gdyż przecież nikt oprócz Vanessy nie zdążył jej jeszcze poznać. Odwróciła się więc w stronę hałasu i z lekkim strachem patrzyła na machającego w jej stronę Jake'a. Siedział daleko od wejścia, zaraz przy oknach, za którymi rozpościerał się piękny widok na rozległe ogrody szkoły. Niebieskooka dostrzegła towarzyszącą Tarczy grupę przyjaciół: Tadashi'ego, Mike'a, oraz dziewczynę przewodniczącego- Natalie. Odmachała ze skrępowaniem, czując spojrzenia obcych ludzi nakierowane na siebie. Vanessa szczerzyła się wesoło przy jej boku.
    -  Jesteś teraz najsławniejszym pierwszoroczniakiem!  -  Wykrzyknęła z entuzjazmem, podekscytowana łapiąc ramię zażenowanej koleżanki, by zaciągnąć ją w stronę zajętego stolika. 
Mea nie miała nawet szansy grzecznie odmówić, bo już chwilę później zajmowała miejsce obok paczki przyjaciół wraz z podekscytowaną Vanessą.
    -  Hej  -  bąknęła nieśmiało, grzebiąc łyżką w owsiance. Było jej bardzo niezręcznie, gdy czuła tyle par oczu obserwujących ją dookoła. 
    -  Nie wstydź się, nie gryziemy. Prawda, Tad?  -  Jake zaśmiał się przyjaźnie, obejmując mulatkę ramieniem. Natalie odprężyła się na ten gest, wtulając się w tors chłopaka. Zapytany Azjata skinął poważnie głową, po czym przeżuł dokładnie kęs kanapki z indykiem, nim odezwał się z lekkim akcentem:
    -  Nie mogę zaprzeczyć. Miło nam cię przyjąć w szeregi strażników pokoju. Jesteśmy tutaj jak policja- pilnujemy by wszyscy byli równo traktowani i by nikomu nie stała się krzywda.  -  W głosie chłopaka brunetka wyczuła dużą dumę. Podejście chłopaków do jej osoby i wyraźnie wyczuwalna obok obecność Nessy pomogły Mei się odprężyć. Niewiele czasu trzeba było, by rozluźniła się nieco i włączyła aktywnie do rozmowy. 
    -  Nie krępujcie się, jeśli miałybyście jakieś pytania. W końcu od tego tu jesteśmy, by pomagać. Gdyby coś was nurtowało, zapiszę wam mój numer telefonu. Kątem oka brunetka zauważyła, jak mulatka o platynowych włosach- Natalie- wywróciła oczami. Wyglądała na bardzo zazdrosny typ dziewczyny. 
        Wow, to brzmiało naprawdę miło, jakby Jake brał na siebie rolę opiekuna dziewczyn. Mea skinęła grzecznie głową, podczas gdy jej koleżanka pochyliła się nad pustym już stolikiem z ekscytacją w piwnych oczach.
    -  W jakim celu stworzono klasę Tarcz? Przecież mogliście się uczyć z nami.
    -  Dobre pytanie  -  odpowiedział brunetce Mike. Mea dopiero wtedy przypomniała sobie o obecności blondyna, gdyż wcześniej siedział cicho i obserwował wszystko.  -  Nie moglibyśmy mieć wspólnych klas, gdyż Tarcze potrzebują więcej treningu fizycznego. Jesteśmy trenowani na przyszłych obrońców Zmiennokształtnych. Za te trzy lata każde z nas będzie mieć swojego podopiecznego.  -  Mea pokręciła delikatnie głową. To wszystko było dla niej tak niezrozumiałe... Miała nadzieję, że na lekcjach dowie się więcej o całej ten zmiennokształtności, inaczej będzie musiała odbyć z Jake'iem długą rozmowę.
        Po śniadaniu cała grupka pożegnała się, po czym każdy odszedł w swoją stronę.