poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Cztery

    -  Halo, pobudka!  -  Drgnęła nerwowo, gdy ogólne zamieszanie i śmiechy wyrwały ją ze snu. W pierwszym odruchu chciała przetrzeć oczy, ale jej ręce były przywiązane do oparcia krzesła. Zaraz... Jak ona znalazła się na krześle? Otworzyła szeroko oczy, patrząc z przerażeniem na dziesiątki osób, które śmiały się z niej w najlepsze. Skąd w szkole tyle osób? Czy ona zasnęła w pokoju wspólnym? Zaczęła się wiercić, by uwolnić ręce, ale nie mogła sobie z tym poradzić. W dodatku te śmiechy dookoła... Zacisnęła mocno powieki, zatrzymując w sobie narastającą złość.
    -  Może chciałabyś się zobaczyć, księżniczko?  -  odwróciła się w stronę szyderczego głosu, mrożąc spojrzeniem jego właściciela. Nim jednak go dostrzegła, przed jej oczami pojawiła się najśmieszniejsza rzecz, jaką w życiu widziała. Istota miała nastroszone włosy, z których wyrastało pokryte brokatem poroże, na które ktoś nadział kiełbasę! Już ten widok wydawał się absurdalny, a co dopiero twarz tego dziwoląga! Wielkie, pomalowane szminką o ostrym czerwonym kolorze usta, kredowobiała twarz i oczy podkreślone toną niebieskiego cienia... Mea patrzyła z wyraźnym szokiem na tę osobę, gdy wszyscy dookoła zamarli w oczekiwaniu na jej reakcję. Chwilę zajęło jej zrozumienie, że patrzy w lusterko. Zacisnęła mocno usta, gdy wydostał się z nich dźwięk przypominający kaszlnięcie. Nie mogła jednak się powstrzymać i już po chwili sama wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Osoby zgromadzone dookoła zaczęły klaskać, wiwatując na jej cześć. Z różnych stron dobiegły do niej gratulacje.
    -  Brawo  -  przemówił inny głos. -  Przeszłaś chrzest pierwszaka.
        Odwróciła się szybko w stronę lusterka, nie ujrzała go jednak. Obok niej stał krępy blondyn o atramentowych oczach i mocno zarysowanym podbródku. Uśmiechnęła się niepewnie, gdy zaczął rozwiązywać jej nadgarstki.
    -  Jestem Jake, lider klasy Tarcz.  -  Pokazał jej medalion, na którym wygrawerowano ludzkie ramię zgięte pod kątem dziewięćdziesięciu stopni i napięte do granic możliwości. Podpis pod nim głosił: supersiła. Dziewczyna szybko przełknęła ślinę, pozbywając się z głosu chrypki. Przetarła bezwiednie uwolnione z więzłów nadgarstki, patrząc na odchodzący powoli tłumek gapiów.
    -  Mea. -  Nie wiedziała co może mu o sobie powiedzieć, pokazała więc medalion. Skinął głową, śmiejąc się z niej cicho.
    -  Wiem, że jesteś jeleniem. To widać. -  Wskazał na jej poroże ozdobione kawałkami kiełbasy. Podrapała się nerwowo po karku. Nie miała pojęcia, o czym rozmawiać z nowo poznaną osobą. Jake wydawał się sympatyczny, ale sprawiał przy tym wrażenie sztywnego i niezwykle poważnego.
    -  Dlaczego jest tu tyle osób?  -  Zapytała, próbując przeciągnąć rozmowę.
    -  To tradycja  -  wyjaśnił tonem, który zapewne miał rozwiać wszelkie wątpliwości.  -  Na dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego zjeżdża się większość uczniów z drugiego i trzeciego roku, po czym wycinają kawał jednemu z pierwszaków.
        Mea pokiwała głową, udając, że wszystko rozumie. Nie mogła jednak pojąć, dlaczego robi się takie świństwa nieświadomym osobom.
    -  Gdybyś potrzebowała pomocy, zwracaj się do klasy Tarcz. W końcu jesteśmy tu od tego, żeby pomagać. Oto święta trójca: Mike, Tadashi i ja.  -  Wskazał ręką na dwie z trzech postaci za nim. Mea wychyliła się lekko zza umięśnionego ramienia Jake'a, patrząc na ubranego w skórzaną kurtkę i rekawiczki bez palców, przyjaźnie wyglądajacego azjatę o śmiesznie ułożonych na bok włosach- trochę przypominały spiczasty dach- i uśmiechającego się arogancko blondyna obok, w którym rozpoznała kabareciarza z dnia poprzedniego. Posłała mu niechętne spojrzenie.  -  A to moja piękna dziewczyna, Natalie.  -  Mulatka o platynowych wręcz włosach splecionych w ciasny warkocz dotknęła pleców swojego chłopaka, gdy nachylała się nad nim w stronę Mei. Uścisnęła krótko jej dłoń, mierząc dziewczynę wzrokiem.
    -  Dziękuję, ale chyba powinnam już iść  -  próbowała wykręcić się szatynka, czując się nieswojo w towarzystwie tylu nowych osób. Jake zareagował śmiechem.
    -  Pamiętaj, że za pół godziny zaczyna się śniadanie.  -  Skinęła głową, dziękując mu, po czym jak najszybciej czmychnęła do swojego pokoju.
        Z ulgą zamknęła drzwi, opierając się o nie plecami. Z wnętrza pokoju dobiegł ją cichy chichot. Odwróciła się w ekspresowym tempie, z pewnym zdziwieniem odkrywając, że jej współlokatorka już jest w szkole.
    -  Hejka. Jestem Vanessa, ale mów mi Vani, albo Ani, albo Essa  -  zachichotała, odgarniając do tyłu proste i cienkie jak kartka papieru włosy. Wyglądała na góra czternaście lat. To zapewne przez jej mały wzrost, okrągłą, dziecięcą jeszcze twarz i dołeczki w policzkach. Mea uśmiechnęła się delikatnie, patrząc w czekoladowe oczy Vanessy.
    -  Mea.  -  Chyba powinna poćwiczyć jakieś zwroty, bo kompletnie nie wiedziała, jak zapoznawać nowych ludzi. Czarnowłosej dziewczynie zdawało się to nie przeszkadzać, gdyż uśmiechnęła się jeszcze szerzej, machając ręką gdzieś za siebie.
    -  Udekorowałam swoją część pokoju, kiedy spałaś. W ogóle świetna akcja, co? Był niezły ubaw.  -    brunetka najpierw spojrzała na wściekle różową pościel i całą ścianę plakatów znanych zespołów popowych, dopiero później odpowiedziała na pytanie współlokatorki.
    -  Właściwie to trochę się bałam  -  odparła szczerze. Vanessa nie słuchała jej już, gdyż zalewała Meę następną falą pytań.
    -  Jesteś jeleniem, prawda? To znaczy zmieniasz się w jelenia. Dlaczego jeleń, a nie łania? Przecież jesteś dziewczyną a jeleń to facet... A tak w ogóle to zmieniałaś się już kiedyś? Mi się udało parę razy. Jestem królikiem. To trochę śmieszne chodzić na czterech łapach, ale daję radę.
        Niebieskooka nie za bardzo wiedziała co powiedzieć, uśmiechnęła się więc niepewnie.
    -  Nie jesteś wygadana, co? Trochę szkoda, ale przynajmniej nie będziesz ciągle paplać o tym, jaki to Mike jest fajny. Chyba połowa pierwszorocznych już o nim gada. Mi to trochę zwisa, bo nie robi na mnie wrażenia ten jego ironiczny uśmieszek, ale że reszta żeńskiej populacji wzdycha, gdy on coś powie...  -  Mea zachichotała nerwowo. Mike był tym niemiłym blondynem z piłką, którego spotkała dzień wcześniej. To on nazwał ją rano "księżniczką".
    -  Tak, dokładnie  -  odpowiedziała trochę na odczepnego, gdyż gadulstwo nowo poznanej dziewczyny trochę ją przerażało.  -  Może pójdziemy na śniadanie?  -  Zapytała z nadzieją na to, że Ani da się nabrać. Czekoladowooka pokiwała energicznie głową.
    -  Umieram z głodu  -  przyznała z wielkim uśmiechem.

2 komentarze: